Pierwszą i jedyną do dziś próbę przyrządzenia steków wołowych odbyłam dobrych paręnaście lat temu
i łatwo można się domyśleć jaki był jej efekt skoro była jedyna :D
...ale, udało mi się kupić polędwicę wołową w całkiem niezłej cenie :)
Nie, nie... ładna, różowiutka, o przyjemnym zapachu...
- żadna tam podróba, ani z kończącą się datą przydatności,
... aż sama w szoku byłam :D
Ponieważ doświadczenie mam niewielkie siłą rzeczy musiałam skorzystać z czyjegoś innego
i tak przekopując internet pod kątem steków trafiłam na stronę internetową Joasi Duszczyńskiej,
którą kojarzę sprzed kilku lat z pl.rec.kuchnia...
Należą jej się ogromne podziękowania, bo to właśnie dzięki radom zawartym na jej stronie
pierwszy raz w życiu jadłam pyszną smażoną wołowinę, która o dziwo była mięciusieńka
i rozpływająca się wręcz w ustach a nie jak się spodziewałam o strukturze podeszwy od gumofilca O_o
Beef Steak
- polędwica wołowa po ok. 200 - 250g na głowę
(dopuszczalne są też inne części wolego ciała, ale wymagają dodatkowej obróbki o czym można poczytać u Joasi)
- sól
- grubo mielony pieprz
- masło i/lub olej do smażenia
Wczoraj troszkę sobie poeksperymentowałam w wyniku czego pierwszy raz w życiu ugotowałam spaghetti bolognese na świeżych pomidorach...
Pierwszy raz, bo wstyd się przyznać ale do tej pory używałam po prostu Fixa z Knorra
traktując je jako danie na dzień kiedy nie ma czasu na dłuższe stanie przy garach :D
Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać tylko tyle, że zawsze starałam się je wzbogacić o jakieś świeże/naturalne produkty typu czosnek, zioła, pomidory z puszki żeby nie było takie całkiem "z proszku"...
Zdecydowałam się na ten eksperyment z dwóch powodów:
Po pierwsze dlatego, że nawet jeśli zdarza się mi używać w kuchni jakichś "gotowców" to staram się
z czasem wypracować własną ich wersję, żeby mieć alternatywę np. w razie wycofania produktu ze sprzedaży, co mi się raz przydarzyło :/
... a po drugie dlatego, i nie wiem czy nie był to w tym przypadku ważniejszy powód,
że klęskę urodzaju mam i ilość zbieranych przeze mnie pomidorów znacznie przekracza moje możliwości ich pochłonięcia :D
Dobra... Trochę się rozgadałam - teraz czas na przepis...
Opierałam się oczywiście o jakiś tam przepis znaleziony w internecie, ale ponieważ mam tendencję
do zmieniania wszystkiego co się da, nie wiem czy jest sens podawać link do oryginału :)
Zdjęć nie ma (kiedyś pewnie będą), bo rzadko je robię gotując coś po raz pierwszy
- wyjątkiem był makaron z łososiem, ale tam wystąpił tzw. stan wyższej konieczności :D
Spaghetti Bolognese ze świeżych pomidorów
- 0,5 kg mięsa mielonego
(świnia, wołu lub mieszane)
- 1,5 kg* świeżych pomidorów
- 1 spora cebula
- 2-3 ząbki czosnku
(raczej większe niż mniejsze)
- spory pęczek świeżej bazylii
(suszona też się nada)
- spora szczypta oregano
(świeżego nie miałam)
- spora szczypta tymianku (j/w)
- 1-2 świeże chilli
(w zależności od rozmiaru i swoich możliwości)
- łyżeczka słodkiej papryki w proszku
- sól i pieprz do smaku
- olej/oliwa do smażenia
- makaron spaghetti (jaki lubicie)
- tarty parmezan do posypania w wersji exclusive albo jakiś jego tańszy odpowiednik
(ja ostatnio profanowałam w ten sposób paški ser, zamiast go na telewizorze trzymać :D)
- świeże listki bazylii do dekoracji
Lato w pełni a ja w końcu zaczynam widzieć namacalne efekty mojej ciężkiej pracy w charakterze rolnika :D
Właśnie zaczynają dojrzewać moje pomidory i papryczki chilli, mieliśmy już okazję popróbować "swojej" fasoli szparagowej a ogórków zebrałam już ponad 10 kg i myślę, że jeszcze trochę zbiorę... :D
Z związku z powyższym zmuszona zostałam do zintensyfikowania prac przy przetwórstwie, żeby całe to dobro mi się nie zmarnowało ;)
Ogórki kiszone
- ogórki (wiadomo - im więcej, tym lepiej)
- sól - najlepiej niejodowana
ja używam dostępnej w sklepach "Soli do przetworów"
- czosnek
- korzeń i liście chrzanu
- kwiatostany kopru
- liście dębu
- woda