- w przeciągu ostatnich 15 lat niedawno zrobiłam je po raz drugi :)
Na taki stan rzeczy składa się kilka przyczyn, ale myślę że główną z nich jest to, że co niektórzy
na sam dźwięk nazwy tego dania przewracają oczami i dostają dreszczy... :D
... a ja uważam, że niesłusznie :P
Nie jest to oczywiście potrawa, którą można serwować 2 razy w tygodniu - chociaż, jeśli ktoś lubi? Hmmm...
... ale raz na jakiś czas czemu nie :D
Na pewno warto spróbować ;)
Szanowni Państwo, Panie, Panowie, Ladies & Gentlemen, Damen und Herren
przed Wami przepis na:
Ozorki w sosie chrzanowym
Poczebujemy:
- ozorki wieprzowe lub jeszcze lepiej cielęce
- włoszczyznę
- ziele angielskie
- liście laurowe
- nieco soli
- mleko
- słoiczek chrzanu tartego
- pół kubka gęstej kwaśnej śmietany
- sól i pieprz
- łyżkę mąki
Ozorki porządnie wyszorować, czubkiem ostrego noża wyciąć ślinianki
(na zdjęciach pokażę które to), opłukać, zalać mlekiem i wstawić do lodówki
(ja ponieważ kupiłam ozorki na dzień przed planowanym ich gotowaniem i konsumpcją,
to moczyłam je przez całą noc, ale skoro takiej np. wątróbce wystarcza godzinka, góra dwie ;) )
Nie jest to zabieg niezbędny, ale mleko jest naturalnym środkiem zmiękczającym mięso,
nadającym mu delikatny smak a przy okazji (podobno) wyciąga z niego wszelkie paskudztwa ;)
Wymoczone w mleku ozorki opłukać, zalać wrzątkiem i zagotować, po czym po pięciu minutach zlać wodę, znów opłukać, znów zalać wrzątkiem...
Powtórzyć 3 razy :D
Ozorki przed i po operacji usunięcia ślinianek :P |
Do garnka z ozorkami dodać parę ziaren ziela angielskiego, liść laurowy oraz obraną i opłukaną włoszczyznę oraz nieco soli i gotować na małym ogniu do miękkości.
Gdy mięso jest miękkie wyjąć je z wywaru (nie wylewać!), zalać zimną wodą, a kiedy nieco ostygnie dokładnie obrać z wierzchniej, grubej skóry, po czym pokroić w ukośne plastry.
Tu następuje moment, kiedy należałoby zająć się sosem...
Nie jest to jakiś specjalnie skomplikowany proces i każdy spokojnie sobie z nim poradzi.
Mniej/więcej szklankę wywaru (może być ciut więcej - zależy ile ozorków mamy do utopienia w sosie) przecedzić przez sitko do rondelka i doprowadzić do wrzenia. Dodać mały słoiczek tartego chrzanu, wymieszać i gotować na maleńkim ogniu z 10 - 15 minut.
Można już na tym etapie dodać do sosu pokrojone w plastry mięso - nabierze wtedy dodatkowego chrzanowego aromatu lub też dodać je dopiero na samym końcu, dosłownie na chwilkę,
tak by tylko się w sosie ogrzało - wybór należy do Was ;)
Można też zamiast chrzanu ze słoika dodać świeży, starty chrzan i szczerze powiedziawszy wydaje mi się (nie sprawdzałam), że efekt powinien być lepszy ponieważ chrzan w słoiku konserwowany jest za pomocą octu (między innymi) przez co sos staje się kwaśny.
Trzeba jednak pamiętać, że kiedy użyjemy chrzanu świeżego znacznie wydłuży się czas gotowania sosu...
Łyżkę mąki dokładnie wymieszać z łyżką zimnej wody a po chwili z połową kubka śmietany (ok. 100ml), zaprawić kilkoma łyżkami gorącego sosu i dodać do garnka.
Jeśli nie dodawaliśmy wcześniej do sosu mięsa to teraz jest najwyższa pora.
Doprawić solą i pieprzem, pozwolić całości zawrzeć i podawać.
Smacznego ;)
Dla mnie hardcor to ślimaki, ostrygi, omułki, etc... ozorki , flaki to smaczna tradycja :) Ozorki w sosie chrzanowym, musztardowy, sardelowym... to prawdziwe pyszności, obowiązkowo raz na dwa miesiące :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ozorki, to takie samo danie jak inne, znam jednak takich którzy reagują co najmniej nerwowo :D
UsuńŚlimaków nie próbowałam, ostrygi - faktycznie, jest ciekawie, omułki, ośmiornice, kalmary, krewetki i reszta no problem - bardzo je lubię, zwłaszcza jeśli nie patrzą na mnie z talerza... ;)
Pychota i jeszcze z sosem chrzanowym,rewelacja.Bardzo lubię wszystkie podroby.
OdpowiedzUsuń