gdzie wrzuciła go Ewa (siostra Ani) N.
Modyfikacji zbyt wielu nie wprowadzałam, bo okazał się być idealnym i jest jednym z moich best of the best - danie popisowe, specjalność pani domu ;)
Bardzo długo czekał w moich wersjach roboczych na publikację, ale się w końcu doczekał ;)
Szanowni Państwo!
Mam przyjemność (ogromną) przedstawić Wam:
Wołowinę po burgundzku...
- 1,5 kg żylastej wołowiny b/k
- 2 butelki wytrawnego czerwonego wina
(klasycznie Burgund,
ja ostatnim razem użyłam Egri Bikavera
i tysz wyszło super ;)) - 30 dag czerwonej cebuli
- 30 dag marchwi
- pół kilograma malutkich pieczarek
- 6 ząbków czosnku
- 4 listki laurowe
- tymianek
- rozmaryn
- pieprz ziarnisty
- 2 wołowe kostki rosołowe
- 2 łyżki musztardy Dijon
- sól
- ew. natka pietruszki
Mięso pokroić na kawałki nieco większe
niż na gulasz (3x3cm) nie odtłuszczając go specjalnie.
Cebulę pokroić w piórka,
marchew w grubsze talarki, czosnek na połówki.
Wszystko wrzucić do miski, dodać tymianek,
rozmaryn, listki laurowe oraz pieprz,
zalać butelką wina.
Wymieszać, przykryć i odstawić na noc
do lodówki.
Następnego dnia wszystko odcedzić, ale... NIE WYLEWAĆ MARYNATY!!!
Wyjąć kawałki mięsa z zalewy i osuszyć na ręczniku papierowym.
Na patelni rozgrzać olej i obsmażyć kawałki mięsa ze wszystkich stron.
Przełożyć mięso do garnka z ciężką pokrywką a na patelnię wrzucić warzywa z marynaty.
Smażyć mieszając aż cebula się lekko zrumieni (nie przypalić czosnku), odlać nadmiar oleju i dodać
do mięsa.
Całość zalać marynatą i rozpuszczonymi w szklance gorącej wody kostkami rosołowymi.
Gotować ok. 4 godziny na maleńkim ogniu, pod przykryciem.
Co pół godziny zamieszać drewniana łyżką i ew. dodać wody - płyn powinien pokrywać mięso.
Po ok. 1,5 godziny duszenia dorzucić pieczarki (małe w całości, większe pokrojone w ćwiartki).
Pół godziny przed końcem dodać musztardę.
Na tym etapie już tylko pieczarki i marchew są w całości.
Na koniec sprawdzić smak i ew. dosolić lub dopieprzyć.
Można wrzucić garść posiekanej natki pietruszki.
Ja podaję najczęściej z ziemniakami, fasolą szparagową z tartą bułką i takim samym winem jakiego użyłam do marynaty.
Wołowina po burgundzku, podobnie jak bigos, doskonale się odgrzewa czy zamraża
- jej smak się nawet wówczas polepsza.
Danie to nie wygląda szczególnie reprezentacyjnie, ale już podczas gotowania pachnie obłędnie i tak samo później smakuje...
Podziwiam i zazdraszczam pasji, umiejętności i "się chcenia" :-)
OdpowiedzUsuńFotograficznie nie mniej smakowite a nawet BARDZO.
Mniammm...
Dziękuję bardzo za miłe słowa a zwłaszcza za część dotyczącą strony fotograficznej
Usuń- taki komentarz spod Twojej klawiatury, to jest dla mnie COŚ ;)
Tym bardziej, że jedzenie, które fotografuję na potrzeby bloga jest chwilkę później zjadane
- nie używam więc sztuczek w stylu olej silnikowy na steku itd. itp :D
Świetna, tylko te 4 godziny...
OdpowiedzUsuńOj tam 4 godziny - nie jest to przecież danie, które gotuje się codziennie...
UsuńBigos gotuje się kilka dni ;)
Wołowinę to ja uwielbiam! mogłabym jeść prawie codziennie:) Ta prezentuje się bardzo wykwitnie i tak też pewnie smakuje;-)
OdpowiedzUsuńNo, nie ukrywam, że smakuje nieźle :)
Usuń... a wołu i ja lubię :D
Wszystko co najlepsze! Do takiego mięsa zbędne są wszelkie dodatki :)
OdpowiedzUsuńmm aż się głodna zrobiłam :)
OdpowiedzUsuń