czwartek, 22 sierpnia 2013

Bolognese ze świeżych pomidorów...

Wczoraj troszkę sobie poeksperymentowałam w wyniku czego pierwszy raz w życiu ugotowałam spaghetti bolognese na świeżych pomidorach...
Pierwszy raz, bo wstyd się przyznać ale do tej pory używałam po prostu Fixa z Knorra
traktując je jako danie na dzień kiedy nie ma czasu na dłuższe stanie przy garach :D
Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać tylko tyle, że zawsze starałam się je wzbogacić o jakieś świeże/naturalne produkty typu czosnek, zioła, pomidory z puszki żeby nie było takie całkiem "z proszku"...

Zdecydowałam się na ten eksperyment z dwóch powodów:
Po pierwsze dlatego, że nawet jeśli zdarza się mi używać w kuchni jakichś "gotowców" to staram się
z czasem wypracować własną ich wersję, żeby mieć alternatywę np. w razie wycofania produktu ze sprzedaży, co mi się raz przydarzyło :/
... a po drugie dlatego, i nie wiem czy nie był to w tym przypadku ważniejszy powód,
że klęskę urodzaju mam  i ilość zbieranych przeze mnie pomidorów znacznie przekracza moje możliwości ich pochłonięcia :D

Dobra... Trochę się rozgadałam - teraz czas na przepis...
Opierałam się oczywiście o jakiś tam przepis znaleziony w internecie, ale ponieważ mam tendencję
do zmieniania wszystkiego co się da, nie wiem czy jest sens podawać link do oryginału :)
Zdjęć nie ma (kiedyś pewnie będą), bo rzadko je robię gotując coś po raz pierwszy
- wyjątkiem był makaron z łososiem, ale tam wystąpił tzw. stan wyższej konieczności :D


Spaghetti Bolognese ze świeżych pomidorów



  • 0,5 kg mięsa mielonego
    (świnia, wołu lub mieszane)
  • 1,5 kg* świeżych pomidorów
  • 1 spora cebula
  • 2-3 ząbki czosnku
    (raczej większe niż mniejsze)
  • spory pęczek świeżej bazylii
    (suszona też się nada)
  • spora szczypta oregano
    (świeżego nie miałam)
  • spora szczypta tymianku (j/w)
  • 1-2 świeże chilli
    (w zależności od rozmiaru i swoich możliwości)
  • łyżeczka słodkiej papryki w proszku
  • sól i pieprz do smaku
  • olej/oliwa do smażenia
     
  •  makaron spaghetti (jaki lubicie)
     
  • tarty parmezan do posypania w wersji exclusive albo jakiś jego tańszy odpowiednik
    (ja ostatnio profanowałam w ten sposób paški ser, zamiast go na telewizorze trzymać :D)
     
  • świeże listki bazylii do dekoracji


Cebulę, chilli i bazylię drobno posiekać, czosnek zetrzeć na tarce o małych oczkach
lub zmiażdżyć w prasce.
W garnku rozgrzać tłuszcz (olej/oliwa) i na pierwszy rzut dodać cebulę.
Smażyć chwilkę aż się lekko zeszkli i dorzucić chilli oraz bazylię a jeszcze chwilę później czosnek. Czosnkowi nie można pozwalać smażyć się zbyt długo, bo jeśli przesadzimy stanie się gorzki
więc jest to najlepszy moment aby dodać mięso mielone.
Teraz następuje moment gdzie trzeba postać przy kuchni, bo smażone mięso lubi się zbrylać,
trzeba je więc mieszać - spokojnie jednak można do tej czynności wykorzystać któreś z dzieci
(jeśli nie są w wieku przedszkolnym) ;)

Dziecko miesza a my mamy czas aby pomidory lekko ponacinać, sparzyć wrzątkiem, obrać ze skóry
i jeśli tak jak moich domowników kłują was w zęby pestki wybebeszyć i pokroić a  glutki z pestkami przetrzeć przez sito, a jeśli nie to po prostu pokroić w "kostkę"  :)
... i oczywiście wrzucić to wszystko do gara z usmażonym mięsem, dodać oregano, tymianek
i paprykę w proszku, lekko posolić i popieprzyć a następnie...
... gotować (raczej bez przykrycia) do momentu kiedy odparuje znaczna część soku z pomidorów
a sos zacznie gęstnieć, od czasu do czasu oczywiście mieszając zawartość garnka ;)
Sprawdzić smak i jeśli jest taka potrzeba doprawić.

W tak zwanym międzyczasie ugotować oczywiście makaron, odcedzić i dalej już jak kto lubi...
... czy makaron do sosu, czy na odwrót - doesn't matter :D
Całość posypać startym serem i udekorować bazylią a potem już tylko zajadać...

Powiem Wam, że się nieco obawiałam bo co niektórzy moi domownicy są mocno wybredni
i jak się już do czegoś przyzwyczają (np. Fix), to bardzo trudno przekonać ich do nowości, ale...
... komentarz, że jest lepsze niż z Fixa (pamiętajcie - to mój pierwszy raz) skutecznie mnie z tego strachu wyleczył  :D

Nie da się ukryć, że nie jest to danie błyskawiczne - zejszło mi się z tym sosem dobre dwie godzinki,
ale warto było :D

*Początkowo użyłam tylko kilograma pomidorów, ale ponieważ w trakcie sos zaczął mi się wydawać
"nie tak rzadki, jak wodnisty" dorzuciłam jeszcze pół kilo...
- z tym, że nie bawiłam się już w parzenie i obieranie a posiekałam jak leci, wrzuciłam do drugiego garnka, chwilkę pogotowałam i przetarłam całość przez sito do garnka z sosem właściwym :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Piłeś - nie pisz ;)