Wiem, wiem - Ameryki nie odkrywam, bo przecież mnóstwo można znaleźć wpisów na ten temat w sieci, ale...
Tak się jakoś złożyło, że do tej pory nie miałam okazji wypróbować, aż po kolejnym z rzędu poleceniu z mniammniam.pl wzięłam się i zrobiłam :)
Mam w związku z tym parę uwag, ale o tem potem :D
Napoleonka bez pieczenia
- 3 szklanki albo 750 ml mleka
- 1/2 szkl. cukru (ja dałam nieco więcej jednak)
- 4 jajka
4 łyżki mąki pszennej - 5 łyżek mąki ziemniaczanej
- laska wanilii/cukier wanilinowy bądź z prawdziwą wanilią/w ostateczności zwykły waniliowy budyń - tylko wtedy mąki ziemniaczanej odpowiednio mniej
- paczka krakersów
- cukier puder do dekoracji
Dwie z trzech szklanek mleka zagotować z cukrem i wanilią.
Pozostałe mleko zmiksować z jajami oraz oboma rodzajami mąki
(i budyniem jeśli nie mamy wanilii - ja tak zrobiłam kiedy na chwilę przed wrzeniem mleka uświadomiłam sobie, że nie mam w domu nic waniliowego prócz budyniu :D)
i cały czas mieszając wlewać cienkim strumieniem do gotującego się mleka.
Gotować dosłownie chwilunię - aż pojawią się bąble i odstawić.
Może się zdarzyć, że w budyniu podczas gotowania prócz bąbli pojawią się również grudki - wtedy najlepszym sposobem by się ich pozbyć jest przetrzeć go po prostu przez sitko.
W wyłożonej papierem do pieczenia prostokątnej formie ułożyć jedną warstwę krakersów. Wylać na nie budyń, rozprowadzić by był w miarę równy i przykryć drugą warstwą ciastek. Odstawić do ostygnięcia - najlepiej po wstępnym przestygnięciu wstawić po prostu do lodówki.
Przed podaniem posypać cukrem pudrem - cukru nie żałować :D
Uwagi:
nr.1
Następnym razem zamiast całych 4 jaj dam 6 ale tylko żółtek ;)
Rozumiem wprawdzie ideę dawania całych jaj, bo nie ma problemu co zrobić z białkami, ale cechą charakterystyczną budyniu w napoleonce
jest po pierwsze to, że jest bardziej żółty, a po drugie to, że czuć nieco tę jego jajeczność, a mam wrażenie, że dodatek białek rozrzedza i jedno,
i drugie :D)
nr. 2
Na tyle, że raz spróbowała i więcej nie chce :(
Następnym więc razem, jako że nie mam problemów z posługiwaniem się piekarnikiem użyję jednak ciasta francuskiego ;)
Gotowca rzecz jasna, bo aż takim hardkorem żeby robić sama to nawet ja nie jestem :D)
Poza tym gdybym nawet zdecydowała się zrobić to ciasto własnoręcznie, to niniejsza napoleonka przestałaby być deserem dla zabieganych
a zaczęłaby być ciastem dla tych, co cierpią na nadmiar wolnego czasu i nie wiedzą co z nim zrobić ;)
Właśnie ją zanotowałam- Basia zabiegana:-)
OdpowiedzUsuńTymi ślicznymi zdjęciami smaka narobiłaś :) również lubię to ciacho, jest proste i pyszne ;)
OdpowiedzUsuńcoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńI o to chodzi. Fajne ciacho :)
OdpowiedzUsuń