Rosół wołowy
najlepszy na niedzielny obiad ;)
- słuszny kawałek wołu
(pręga lub antrykot) - włoszczyzna bez kapusty
- 1 mała cebula do opalenia
- sól
- pieprz
- kostki rosołowe - jeśli ktoś bez nich żyć nie może ;)
Mięso i włoszczyznę zalewamy zimną wodą, bardzo ale to bardzo powoli doprowadzamy do wrzenia a potem długo i namiętnie gotujemy na maleńkim ogniu.
Rosół nie jest jakoś szaleńczo trudny do ugotowania ale potrzebuje od groma czasu. Mniej niż 3-4 godzinki nie przejdzie :D
Mniej więcej godzinę przed końcem, wrzucamy dokładnie opaloną nad gazem cebulę.
Na koniec doprawiamy solą i pieprzem.
Jeśli rosół to tylko z makaronem, ew. pielmieniami...
... no załóżmy, że ziemniaki też ujdą ;)
A jeśli ugotuję rosołu więcej, to tradycyjnie, jak w każdym polskim domu, w poniedziałek mam najlepszą pomidorową (poniedziałkową :D)
Jeśli na rosole zrobią mi się tzw. "szumowiny" nie przejmuję się nimi jakoś specjalnie, tylko pod koniec gotowania (przed podaniem) przecedzam rosół
(wyjmując wcześniej mięso i warzywa, które zamierzam zjeść np. marchewkę) przez gęste sitko.
Kocham rosół, najbardziej z ziemniakami, takimi tylko podziabanymi widelcem:-)
OdpowiedzUsuń