środa, 18 lutego 2015

Love - krove...

... tiramisu walentynkowe :D

Jego walentynkowość wynika przede wszystkim z czasookresu w jakim zdarzyło mi się je przygotować, choć równie dobrze mogłoby być
tiramisu karnawałowym (Tłusty Czwartek), lub tiramisu rodem z horroru (Piątek Trzynastego) oraz z kształtu jaki nadałam jednej z porcji na potrzeby sesji foto ;)


Przedstawiać go chyba nie muszę -  zwane deserem bogów (w/g wiki raczej dożów, ale kto to wie - może bogów też), pyszne, aromatyczne, kremowe :)
Mniaaam!

Wiem, wiem - są tacy, co wolą rzodkiewkę... :D

Wersja, którą tu zaprezentuję, jest wersją bez bitej śmietany.
Przepis znalazłam na www.mojadelicja.pl pod tytułem "Tiramisu - najlepsze, bez śmietany"
i dokładnie właśnie takie ono jest :D

Bez śmietany i najlepsze :)



Tiramisu
  • kubek mocnej kawy (ok. 300 ml)
    ja użyłam kawy z ekspresu, ale może być i tradycyjnie parzona :)
  • 100 ml likieru amaretto
    (do zastąpienia paroma kroplami olejku migdałowego)
  • 7 żółtek
  • 500 g serka mascarpone
  • 150 g cukru
  • 2 op. podłużnych biszkoptów ok. 250-300g.
    - ich ilość zależy od wielkości naczynia, w którym zamierzamy umieścić deser
    - MUSI ICH WYSTARCZYĆ na 2 warstwy!
  • dobre kakao
    lub starta gorzka czekolada do posypywania





Zaparzyć kawę i odstawić do wystudzenia.

Jaja umyć, sparzyć wrzątkiem  a następnie oddzielić żółtka od białek i utrzeć z cukrem na puszystą masę (białka można wykorzystać np. do zimowej Pavlowej ;)).


W drugim naczyniu zmiksować (rozetrzeć) serek mascarpone a następnie dodać żółtka i delikatnie (na niskich obrotach) zmiksować/wymieszać jedynie do połączenia się składników, nie dłużej.
Im dłużej masa będzie miksowana, tym bardziej rzadka się stanie.


Do naczynia , w którym bez problemu będziemy mogli manewrować biszkoptami, wlać ostudzoną kawę i wymieszać ją z likierem amaretto.
Namaczać biszkopty z obu stron - na tyle długo by zmiękły i na tyle krótko by nie zdążyły się rozpaść :D
Bardzo mi przykro -  po prostu trzeba je wyczuć ;)


Namoczone biszkopty układać w prostokątnej formie (moja miała 20x25 cm) jeden obok drugiego. Wyłożyć na nie połowę kremu i posypać wierzch kakao.

Całość operacji powtórzyć - czyli ułożyć kolejną warstwę biszkoptów, na niej resztę kremu i znów posypać wierzch kakao.

Wstawić deser do lodówki i zapomnieć o nim najlepiej na całą noc.
Wiem, wiem - nie jest to łatwe, zwłaszcza jeśli człowiek przypadkiem spróbował tego kremu wcześniej :D
... ale warto poczekać!
Wierzcie mi - naprawdę warto.






6 komentarzy:

  1. super super!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Domyślam się, że po Tiramisu nie pozostał ślad... ale ja się wpraszam na następny raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh trudno było wytrzymać do następnego dnia jak ju człowiek spróbował tego kremu. Naprawdę pychaaa!
      Ja jestem strasznym łasuchem i lubię takie puszyste i kremowe ciasta/desery ale ten krem powalił mnie na kolana....

      Usuń
  3. Piękne sercowe Tiramisu Ci wyszło Aniu :) Cieszę się, że mój deserek Ci posmakował. Aż mi smaka zrobiłaś, przypominając o nim ;) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Posmakował? On jest w pierwszej piątce a może i wyżej moich najulubieńszych desero-słodkości :D

    OdpowiedzUsuń

Piłeś - nie pisz ;)