Jeszcze bardziej zaczęłam je kochać gdy starsza córka podzieliła się ze mną przepisem (znalezionym w książkowym wydaniu Jadłonomii) na gulasz z tychże.
Uwielbiam je do tego stopnia, że wariacja na temat tego gulaszu jest niemal najczęściej powtarzającym się w w ostatnim czasie daniem.
... ale dziś pomyślałam sobie - czas spróbować czegoś nowego :D
W ten oto sposób powstał dzisiejszy obiad :D
Flaczki z boczniaków
bezglutenowe, bezmięsne, bezkaloriowe - w ogóle bez niczego ;)
- 1 op. (500g) boczniaków
- 1 całkiem spora marchew
- 1 całkiem spora pietruszka
- 1 całkiem średni seler
albo połowa dużego - 2 całkiem duże cebule
- 2 litry wywaru z warzyw
(od biedy z kostki też się nada) - 5 cm kawałek świeżego imbiru
- 2 laurowe listki
- kilka kulek angielskiego ziela
- pół łyżeczki startej gałki muszkatołowej
- pół łyżeczki lubczyku
- grubo mielony pieprz
- 2- 3 łyżki ciemnego sosu sojowego
- odrobina oleju
- ok. pół pęczka świeżej natki pietruszki

Boczniaki oczyścić, większe pokroić wzdłuż na paski - mniejszym dać spokój ;)
Cebulę obrać i pokroić w pióra. Marchewkę, pietruszkę i seler w drobne słupki.
Imbir w jeszcze drobniejsze słupki.
Wszystko (prócz imbiru) przełożyć na wysmarowaną olejem bądź wyłożoną papierem do pieczenia blaszkę i piec w 200 st.
aż warzywa (i grzyby) się lekko zarumienią - około 20 minut.
W czasie gdy warzywa siedzą w piekarniku w sporym garnku rozgrzać odrobinę oleju, wrzucić imbir, liście laurowe
i ziele angielskie i smażyć chwilkę do uwolnienia ich aromatu a następnie zalać wywarem i zagotować.
Upieczone warzywa i boczniaki przełożyć do wrzącego wywaru i gotować pod przykryciem ok. 15 minut
od czasu do czasu mieszając, po czym doprawić sosem sojowym, gałką, lubczykiem i pieprzem i gotować kolejne 15 minut.
Podawać udekorowane siekaną natką, z dodatkiem bagietki, chleba lub w wersji fit bez niczego ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piłeś - nie pisz ;)