Śmiem twierdzić, że jej wariantów jest nieskończenie wiele i to jak będzie ona wyglądała na Waszym talerzu zależy tylko od Waszej fantazji i tego, co akurat macie w lodówce... :P
Nazywamy ją "kałużą" ponieważ niezależnie od tego ile byśmy jej nie zjedli, to i tak po pół godzinie drapiemy się po głowie z myślą: Co by tu zjeść... ;)
Wbrew temu, co na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać absolutnie nie zamierzam nikogo do niej zniechęcać, wręcz przeciwnie...
Ma ona wiele zalet: jest niewątpliwie "zdrowa", kolorowa, idealna kiedy mamy ochotę
na coś lekkiego i zupełnie niewiedzieć czemu jest ulubioną zupą większości znanych mi dzieci :D
Tak więc Panowie i Panie:
Zupa - kałuża ;)
- 1 - 2 ćwiartki z kurczaka
lub podudzie czy skrzydło z indyka - spora marchewka
- pietruszka - korzeń i natka
- kawałek selera
- ze 3 - 4 ziemniaki
- kawałek pora
- listek laurowy
- kilka ziaren ziela angielskiego
- sól, pieprz
- łyżka mąki
- pół kubka kwaśnej śmietany
a poza tym co Wam tylko do głowy przyjdzie, więc:
- kalafior, brokuły, fasola szparagowa, brukselka, papryka i wiele innych...
- wszystko naraz, bądź w różnych konfiguracjach ;)
Mięso zalać zimną wodą,
dodać listek laurowy i ziele angielskie,
nastawić na niewielkim gazie
i bardzo powoli zagotować.
Jest to o tyle ważne,
że szybko zagotowana zupa będzie mętna,
a tego przecież nie chcemy... ;)
To, żeby woda była zimna również jest ważne, ponieważ generalnie zasada jest taka, że:
- jeśli chcemy mieć dobre mięsko - zalewamy gorącą, białko szybko się ścina,
zamykają się pory w mięsie i nie ucieka nam sok ze środka. - jesli chcemy mieć dobry wywar - zalewamy zimną a cały sok przechodzi nam do wywaru.
Ot, i cała tajemnica... ;)
Warzywa do zupy dodajemy zaczynając od tych, które potrzebują najdłuższej obróbki cieplnej
a kończąc na tych, które wystarczy gotować krótko. Kroimy je sobie jak nam pasuje i dodajemy do zupy.
Kiedy wszystkie są już miękkie podprawiamy zupę śmietaną dobrze wymieszaną z łyżką mąki
i zaprawioną odrobiną gorącego wywaru.
Jeśli jest taka potrzeba doprawiamy, dodajemy posiekaną bądź nie natkę i voila... ;)
W wersji dla odchudzających się darowujemy sobie śmietanę :D
Smacznie wygląda
OdpowiedzUsuńDziękuję... i chyba nawet była smaczna ;)
OdpowiedzUsuń